Strony

środa, 16 marca 2016

Rozdział 3

"(...) Ty zasługujesz na dużo więcej - na kogoś, kto będzie Cię kochał w każdej sekundzie Twojego życia, kto będzie myślał o Tobie nieustannie, zastanawiając się, co w tej chwili robisz, gdzie jesteś, z kim jesteś i czy czujesz się dobrze. Potrzebujesz kogoś, kto pomoże ci spełniać marzenia i kto ochroni Cię przed tym, czego się obawiasz. Powinnaś mieć u swego boku kogoś, kto będzie traktował Cię z szacunkiem i kochał w Tobie wszystko, a zwłaszcza Twoje wady. Zasługujesz na życie z kimś, kto sprawi, że poczujesz się szczęśliwa, tak szczęśliwa, że wyrosną Ci skrzydła."

~Cecelia Ahern


Zayn P.OV.

- Malik! - warknąłem do słuchawki nie sprawdzając nawet kto próbuje się do mnie dodzwonić od kilku minut.
- D-dzień dobry. - usłyszałem po drugiej stronie niepewny głos, jak sądzę należący do kobiety. Jak ja nienawidzę niepewnych i nieśmiałych ludzi.- pomyślałem przeczesując dłonią moje ciemne, niemalże czarne włosy.  - Nazywam się Melanie Cross. Jestem asystentką Pana Standforda. - dodała po chwili. Kogo to obchodzi?- spytałem sam siebie. Gdy kobieta od dłuższego momentu nic nie mówiła odparłem:
- O co chodzi? - spytałem już nieco kulturalniej. Może nie spędzałem zbyt wiele czasu z ojcem, jednakże zawsze mam w głowie jego słowa: "W dzień możesz być nawet diabłem tasmańskim, lecz szacunek względem kobiety zawsze miej. Pamiętaj! To kobieta cię urodziła, wychowała i da Ci w przyszłości szczęście oraz poczucie, iż nie jesteś sam w tym wielkim świecie".
- Pan Standford prosił, abym poinformowałam Pana o tym, iż nie może pomóc Panu w poszukiwaniu lokum zważywszy na problemy rodzinne, które od pewnego czasu mu towarzyszą. Bardzo Pana przeprasza i jeżeli wyrazi Pan zgodę przekaże pańską sprawę zaprzyjaźnionemu agentowi. - powiedziała już na szczęście nieco śmielej.
- Dobrze. Proszę przesłać mi jego dane na mejla. - powiedziałem rozglądając się po pomieszczeniu pełnym ludzi, w którym nigdzie nie zauważyłem znajomej mi sylwetki.
- Oczywiście, przepraszam za zamieszanie i do widzenia. - rozłączyłem się bez żadnego pożegnania z mojej strony. Jeszcze raz przeczesałem włosy. Spoglądając na zegar ścienny upewniłem się w przekonaniu, że straciłem tylko minuty z życia czekając na przyjaciela. Mruknąłem pod nosem siarczyste "Kurwa" i szukając papierosów w kieszeni kurtki ruszyłem szybkim krokiem w stronę wyjścia. "A niech cię Tomlinson"- pomyślałem otwierając zamaszyście drzwi mając nadzieję, że pomoże to choćby w niewielkim stopniu zminimalizować rozdrażnienie spowodowane ponownym wystawieniem z jego strony. Przez negatywne emocje płynące w moich żyłach nie zauważyłem jak prawie zderzyłem się z niską brunetką. Niestety, chęć zapalenia była większa niż potrzeby przepraszania, dlatego w dalszym ciągu maszerowałem w stronę parku.
- Tomlinson, ja cię zajebie! - krzyknąłem do komórki nie zwracając uwagi na otaczających mnie ludzi. Zaciągnąłem się niedawno zapalonym papierosem czekając na odpowiedź przyjaciela. Nikotyna w moich płucach sprawiła, iż w niewielkim stopniu się uspokoiłem. - Ostatni raz dałem się kurwa tak wrobić. - dodałem gdy w dalszym ciągu nie słyszałem odpowiedzi z jego strony.
- Zluzuj majty, Malik. - powiedział jak gdyby nigdy nic. - Zapomniałem ci po prostu napisać, że wypadła mi nagła wizyta. I jakbyś mógł nie przeklinaj, okey? Mimo, iż mam wyciszony i tak idealnie cię słychać. I pamiętaj! Tylko spokój może cię uratować. - dodał wesołym głosem. Jak cię spotkam nie będzie Ci już tak do śmiechu.
- Idź do diabła, Tomlinson. - rzuciłem rozłączając się, a tym samym nie dając możliwości odpowiedzi Louisowi. Przydepnąłem peta końcem buta i ruszyłem w stronę centrum.

Amanda P.OV.
Kilka dni później.


     "Szybciej, no"- pomyślałam stojąc od 15 minut w korku. Jak zwykle się przeliczyłam sądząc, iż zdążę na czas nawet jeżeli postanowię obejrzeć jeszcze jeden odcinek "2 Broke Girls". Zirytowana zaczęłam wybijać rytm do piosenki puszczanej w radiu. Widząc, że nic nie rusza do przodu postanowiłam ponieść się emocjom i zaczęłam nucić pod nosem znaną mi melodię "Mamma Mia". Te niewinne śpiewanie piosenki przypomniało mi kilka dziecinnych występków, z których nie byli dumni moi rodzice. Z cichego nucenia przeszłam na śpiewanie na całe gardło. Stale patrząc na sygnalizację świetlną zaczęłam uderzać dłońmi o moje uda odziane w przylegające czarne rurki. 

     Czując, iż jestem obserwowana powoli przekręciłam głowę najpierw w lewą stronę. Upewniając się, że ta strona jest "czysta" przekręciłam głowę w prawą stronę. Wykrzykując najważniejszy moment w piosence, a mianowicie "Mamma Mia" moje brązowe tęczówki spotkały się z równie ciemnymi oczami, które błyszczały z rozbawienia. Postanowiłam nie przejmować się nieznajomym i ponownie skupiłam swój wzrok na sygnalizatorze, który w tym momencie zmienił swoją barwę z pomarańczowej na zieloną. Popędzana obawą sporego spóźnienia wcisnęłam gaz do dechy i nie przejmując się tym, że prawdopodobnie łamię przepisy ruszyłam pozostawiając za sobą mężczyznę o ciemnych tęczówkach.
       Lekko poddenerwowana przekraczałam bramę potencjalnego miejsca balu, który mam przygotować na zlecenie Pana Malika. Moja irytacja i pewnego rodzaju strach osiągnęły apogeum w momencie ujrzenia klienta spoglądającego niecierpliwie na zegarek. Nie przedłużając zaparkowałam w pierwszym lepszym miejscu i wyskoczyłam z samochodu. 
- Dzień dobry. Bardzo przepraszam za spóźnienie, ale miałam mały problem z samochodem. - odparłam ściskając jego dłoń.
- Witam, Panią. Nic się nie stało. Nawet najlepszym się przydarza. Może przejdziemy do punktu naszego spotkania?
- Oczywiście. Kierując się pańskimi wskazówkami przeszukałam bliższą jak i trochę dalszą okolicę Nowego Jorku i muszę przyznać, iż owe miejsce mnie urzekło. Ta trójskrzydłowa budowla zbudowana w stylu neomanieryzmu niderlandzkiego oraz romantyzmu eklektycznego urzeka samym wyglądem. Sytuację polepsza sam fakt położenia. Lasy oraz jeziorka z pewnością pozwolą odpocząć od tłumu i przewietrzyć się. Może przejdziemy do środka? - spytałam orientując się, iż za dużo czasu poświęcam na opisanie zewnętrznej części chociaż to wnętrze ma grać główną rolę. Ale sami powiedzcie jak tu być obojętna na takie widoki? Ruszyłam wskazując sporych rozmiarów drzwi. Pan Malik w odpowiedzi kiwnął głową ruszając za mną. - Pozory mylą. Zdawałoby się, że wnętrze budynku będzie urzekało swoją starodawną architekturą oraz wystrojem wnętrz. Wnętrze zostało wyremontowane po nieprzyjemnych przejściach, które miały miejsce ponad 100 lat temu dlatego wystrój świetnie wpasowuje się w mój zarys imprezy. Marmurowe podłogi oraz schody pozostawię 
bez zbędnych ozdobień, jednakże pozwolę sobie zaszaleć w sali bankietowej.  Zapraszam za mną. - odparłam wskazując dłonią przejście po prawej stronie. - Miejsce samo w sobie co prawda jest piękne, jednakże z moimi aranżacjami będzie nie do opisania. W mejlu zostałam poinformowana, że nie ma Pan wymogów co do kolorystyki dlatego pozwoliłam postawić na granat, złoto oraz czerwień. Wiem, że może mieć Pan przeciwwskazania jednakże zapewniam, że wszystko będzie odpowiednio dobrane; nie przesadzone tylko w sam raz. Proszę za mną. Bordowe zasłony zostaną zastąpione masywnymi płachtami w odcieniu granatu, które będą przepasane złotymi sznureczkami. W lewym kącie sali swoje miejsce zajmie zespół jazzowy, który znany jest na całym świecie. Pozwolę sobie na razie zachować dla siebie ich nazwę.
-Och, uwielbiam niespodzianki. - powiedział ruszając w stronę marmurowych kolumn. - Czy mogłaby Pani jakoś wyróżnić te kolumny? - spytał spoglądając w moja stronę.
Jasne nie ma sprawy. Mam już zamówiony catering. W mejlu prosił Pan o kwadratowe stoły. Sądzę jednak, że w tej sytuacji lepiej sprawdziłyby się okrągłe stoły. Aczkolwiek jeżeli bardzo Panu zależy mogę zmienić moją koncepcję?
- Poddam się Pani woli. - powiedział. Trochę się zmartwiłam. Od początku naszego spotkania żaden kącik jego ust nie uniósł się o chociażby milimetr. A w oczach ciągle tkwi nutka smutku.
- Przepraszam, że pytam - zaczęłam co skupiło jego uwagę na mojej osobie, po chwili niepewnym głosem dokończyłam - czy coś się stało?
- Wszystko dobrze proszę nie zawracać sobie mną głowy. Mam po prostu gorszy dzień. - odparł przecierając twarz dłońmi jak sądzę z bezradności.
-Może udamy się na kawę i porozmawiamy? - spytałam uśmiechając się nieśmiało w jego stronę. Dopiero widząc jego zdezorientowany wzrok zrozumiałam co powiedziałam. - Przepraszam. Nie powinnam wtrącać się w pańskie sprawy. - odparłam zawstydzona. Mam nadzieję, iż moje policzki nie pokrył malinowy róż, jak to często bywa gdy się zawstydzę.
- Spokojnie nic się nie stało, a na kawę z chęcią bym poszedł, ale szczerze mówiąc nie chcę przebywać wśród ludzi. - odparł pocierając kark ze zmieszania - Może zamiast na kawę przejdziemy się dookoła tej rezydencji? - spytał zaznaczając dłońmi przestrzeń dookoła nas.
- Oczywiście. W końcu świeże powietrze jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - odparłam uśmiechając się w jego stronę. Po chwili wzajemnego wpatrywania się w siebie ruszyłam w jego stronę łapiąc go pod ramię, a następnie wyprowadzając na zewnątrz. 

      Zaskoczony Pan Malik poddał się działaniom drobnej brunetki. Ruszył wprost jak na razie do nieznanego mu miejsca. Gdy zbliżyła się do niego poczuł się tak jak kiedyś. Jakby jego żona była tu teraz z nim. Zapewne zachwycałaby się pięknem tutejszej okolicy i zrywała napotkane kwiaty, by w ostateczności postawić je w wazonie na środku stołu przy którym całą rodziną jadali obiady. A on, jak zwykle zresztą, zaoferowany jej pozytywnym nastawieniem do życia nie potrafiłby się nie uśmiechnąć widząc swoją ukochaną szczęśliwą.
       Niestety, prawda jest brutalna. Pan Malik już nigdy nie poczuje jak to jest trzymać cały swój świat w swoich ramionach pragnąc uchronić go przed całym złem. Nie będzie mógł dzielić z nią radości z najmniejszej drobnostki tak jak kiedyś. Nie założy niesfornego kosmyka za ucho by mogła w spokoju podziwiać zachód słońca. Nie zaśmieje się widząc ją próbującą zrobić po raz enty najprostsze placki ziemniaczane, których ona za nic, mimo banalnego przepisu i sposobu przygotowania, nie mogła przygotować. Nie poczuje jak to jest zasypiać z najważniejszą osobą w życiu przytuloną do swojej piersi wdychając jej zapach. Nie przeżyje wspólnego poranka w ich nowo wyremontowanej sypialni ani nie dowie się jak smakują jej usta w podzięce za pyszne śniadanie, które on by przygotował po prostu w podzięce za to, że JEST. 
        Jedyne co może teraz zrobić to okupywać codziennie znicz i mimo zmęczenia podążać na cmentarz i powiedzieć: "Kocham Cię Skarbie." nad grobem ukochanej. 

poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 2

„Miłość to nie jest ta jedna chwila, kiedy dziewczyna patrzy chłopcu w oczy i czuje, że ziemia usuwa jej się spod nóg, a w jego duszy dostrzega to wszystko, za czym tęskni jej własna. 
Miłość przychodzi powoli, nigdy nie myląc drogi, a składają się na nią, w równych proporcjach, szacunek i wzajemnie wsparcie.”

~ Jodi Picoult


-I jak, jest taki przystojny jak ukazują go wszystkie brukowce? - Usłyszałam pytanie z ust mojej przyjaciółki wraz, z którą wynajmuję apartament w jednej z bogatszych dzielnic Nowego Jorku.
- Nawet bardziej. - odparłam wgryzając się w trzymane w dłoni jabłko. Po chwili, którą poświeciłam na przyglądanie się mojej przyjaciółce postanowiłam usiąść. - Co przeglądasz? - spytałam biorąc w wolną dłoń kartkę z danymi, jak przypuszczam jednego z wielu klientów kancelarii, w której pracuje.
- Dzisiaj moje biuro odwiedził kierownik jakiegoś większego sklepu, który twierdzi, że konkurencja z zazdrości rozbiła w jego sklepie szybę, a następnie zabrała najważniejsze dokumenty dotyczące umowy z jakąś tam włoską firmą, o którą się ubiegali. - powiedziała nie podnosząc wzroku znad papierów. - Facet myśli, że jak przyjdzie do prawnika to on zrobi tak by było na jego. Niestety, pomylił biura. Ta sprawa śmierdzi na kilometr. Jebany naciągacz.  - niemalże warknęła, dopiero spoglądając w moją stronę.
- Dlaczego?-spytałam z ciekawością wzruszając ramionami, ponieważ nie zauważyłam niczego podejrzanego w dokumentach. po czym wstałam ze swojego miejsca by móc udać się do kosza na śmieci, a co za tym idzie? Również na ogryzki. - Aż tak nakręcił? - dodałam zajmując poprzednie miejsce. Spojrzałam na nią zainteresowana.
- Gdy spytałam czym została rozbita szyba odparł prosto z mostu, że był to kamień wielkości pięści, tylko szkoda, że na miejscu policja nie znalazła żadnego potencjalnego przedmiotu, który mógłby zbić grube szkło. A skąd by wiedział, że to właśnie kamieniem rozbito szybę? - spytała poprawiając okulary korekcyjne, które zakładała tylko gdy czekała ją dłuższa robota.
-Wiesz, tak jakby kamień to pierwsza rzecz, która przychodzi ci na myśl w takiej sytuacji.-odparłam. W końcu nikt nie jest na tyle głupi, aby rozbijać szybę ławką bądź gałęzią. - A kamery? - spytałam przyglądając się zdjęciu budynku, w którym było potencjalne włamanie- Wyłączone były, prawda? - dodałam nie słysząc żadnej reakcji ze strony przyjaciółki. Ta tylko pokręciła przecząco głową. - Ale przecież jak nie tu, to w innym sklepie. W którymś muszą być zewnętrzne kamery.
- Nie wiem, nie mam już siły na robotę. Od szóstej zapierdalam na nogach bez żadnego odpoczynku. Jutro nad tym pomyślę w pracy. - powiedziała zbierając dokumenty do czerwonej teczki, której wcześniej nie zauważyłam przez ogrom dokumentów i zdjęć rozrzuconych po stoliku i podłodze. - Wychodzisz gdzieś jeszcze? - spytała wskazując na mój galowy strój składający się z malinowej koszuli oraz czarnej przylegającej spódnicy, w którym odbyłam dzisiejsze spotkania.
- Nie, po prostu byłam zbyt leniwa, aby zasuwać na piętro tylko po to by się rozebrać, a później i tak tu do ciebie wrócić. Może wieczór filmowy? - spytałam przeciągając się na wygodnej kanapie. Dziewczyna w odpowiedzi pokiwała z uśmiechem głową. Bez zbędnych pytań rozstałyśmy się. Ona poszła do swojego gabinetu odłożyć papiery, a ja do kuchni po zestaw towarzyszący nam w takie jak ten wieczory. Gdy kieliszki do wina znalazły sobie miejsce na stoliku pełnym przekąsek udałam się w stronę mojego pokoju mieszczącego się na piętrze. Właśnie w takich sytuacjach moja zazdrość tylko się potęgowała. Nawet po mały bibelot muszę zasuwać na piętro podczas gdy ona przekroczy tylko próg.

***

      W pośpiechu piłam swoją kawę zakupioną w kawiarni na rogu Wall Street. Patrząc na zegarek po maratonie filmowym wiedziałam, że zaśpię, ale nie aż tak! Albowiem dochodziła godzina 11.00. Przez pośpiech nie zdążyłam nawet zjeść śniadania, a co za tym idzie? Nie wypiłam życiodajnej dla mnie kawy, dlatego byłam zmuszona wydać na zwykłą kawę 9$, którą w domu miałabym pratycznie za darmo. Zdzierstwo ze zwykłego człowieka.
     Zdenerwowana spoglądałam na zegarek w moim telefonie przekraczając próg biura, w którym był tłok jak nigdy dotąd.  Jeden plus, że przynajmniej nie miałam spotkań dzisiejszego dnia. Lekko zdezorientowana podeszłam do lady, za którą siedziała Ashley, sekretarka, którą zatrudniłam jak rozpoczynałam swoją działalność.
- Co się dzieje? - spytałam stojąc na przeciwko niej. Dziewczyna lekko podskoczyła na dźwięk mojego głosu przez co trzymana przez nią kawa rozlała się tworząc plamę na jej kremowej bluzce na co mimowolnie się skrzywiłam.W momencie gdy otwierałam usta w celu zaproponowania dziewczynie chwilowej zamiany by mogła ona zmienić bluzkę usłyszałam dobrze znany mi głos, Pani Crown, "zwolenniczki" moich pomysłów. Upierdliwa baba. Posłałam Ashley pocieszające spojrzenie i odwróciłam się w stronę kobiety. Tak jak zgadywałam. W moim kierunku podążała wysoka brunetka bez żadnej zmarszczki na twarzy odziana w płaszcz od Armaniego oraz w botki, w których ja zapewne bym straciła równowagę i leżała dopóki ktoś nie pomógłby mi wstać.
- Amanda, słoneczko! - Niemalże wykrzyczała mi do ucha gdy mnie przytulała. Nie chcąc wyjść na niewychowaną dziewuchę ze wsi oddałam uścisk. Czując, iż kobieta nie ma zamiaru się odsunąć zrobiłam pierwszy krok w tym kierunku.
- Witam Pani Crown. Zapraszam do siebie. - powiedziałam zaczynając się kierować w stronę mojego biura, które mieściło się na 4 piętrze. Słysząc dźwięk uderzania szpilek o posadzkę byłam utwierdzana w przekonaniu, iż kobieta ciągle podąża za mną. Gdy drzwi windy otworzyły się przepuściłam kobietę jako pierwszą.
- Czy mówiłam ci już jak uwielbiam Twój gabinet? - spytała zasiadając na fotelu naprzeciwko biurka wykonanego z ciemnego drewna. Chociaż raz mogłaby powiedzieć coś innego niż to. Za każdym razem gdy to słyszę moja głowa zaczyna pulsować, przez co po spotkaniu z nią muszę pić te ohydztwo, nazywane melisą. Bleee, ohyda!
     W momencie gdy przekraczałeś drzwi gabinetu mogłeś cieszyć swój wzrok panoramą Nowego Jorku, co prawda 4 piętro to nie tak dużo, jednakże zawsze coś. Po prawej stronie pomieszczenia znajdowało się wcześniej wspomniane biurko, na którym znajdował się jedynie laptop. Cała ściana za biurkiem zakryta była regałami, które zastawione były różnego rodzaju segregatorami oraz książkami. Natomiast po lewej stronie znajdował się mój kącik relaksacyjny, w którym spędzałam czas między spotkaniami z klientami lub gdy miałam po prostu dość wpatrywania się w projekty. Niewielki stolik, kominek oraz sofa w zupełności mi wystarczały. Kolorystyka mojego gabinetu w przeciwieństwie do całego wnętrza budynku była zachowana w spokojnych barwach, takich jak: złoto, beż oraz kolor kremowy.
- Raz może dwa. - odparłam, chociaż w rzeczywistości powtarza mi to za każdym razem gdy mnie odwiedza, czyli średnio dwa razy w tygodniu. - A więc co Panią sprowadza do mnie? - spytałam mając nadzieję, iż nic ważnego i niedługo już sobie pójdzie. Jak kochałam spędzać czas z ludźmi tak z nią nienawidziłam. I nie chodzi mi o to, że odpycha mnie jej wygląd czy też charakter. Stwierdzając, iż jest w pewien sposób zaniedbana popełniłabym karygodną zbrodnię albowiem Pani Anna była jedną z elegantszych osób jakie znam, a znam dzięki mojemu zawodowi, nie chcąc się chwalić, znam całkiem sporo . Oczywiście mogłabym z nią od czasu do czasu porozmawiać przy kawie, ale na Boga nie tak często! Według mnie jest po prostu zbyt nachalna według osoby nieznajomej, którą jakby nie patrzeć jestem.
- Och to nic ważnego. - odparła machając dłonią. Więc po co przyszłaś? - spytała moja podświadomość, jednakże kultura i odpowiednie wychowanie, które było mi wpajane w domu rodzinnym nie pozwoliły mi na wypowiedzenie moich myśli na głos. - I mówiłam ci już nie mów na Pani, bo to mnie postarza, a mam tylko 44 lata. Mów mi Anna.- Tak, tak "mamo".
- No więc... Anno. - zaczęłam odpalając laptopa - Z chęcią bym z tobą porozmawiała, lecz sporo pracy przede mną i niestety nie mam zbytnio czasu. - Odparłam spoglądając na nią przepraszającym wzrokiem. Chociaż jakby nie patrzeć przydała mi się na coś. Dzięki niej mam wyćwiczone wszelakie wymówki oraz mimikę twarzy do perfekcji. Zbyję już każdego z kim nie będę miała ochoty rozmawiać.
- Ja tylko na chwilkę. Chciałabym się spytać czy zaprojektowałabyś mi moje biuro? Ostatnio kupiłam dom za miastem, by móc czasami odpocząć od tego gwaru. Tutaj mam wszelakie wymiary i informacje, które będą ci niezbędne w projektowaniu. - Wyobrażając sobie mój napięty grafik przyjęć, które mam zorganizować w najbliższym czasie i zarwanych przez nie nocy, chciałam zrezygnować. - Wiem, że zapewne masz sporo zajęć w najbliższym czasie, ale bardzo mi zależy na tym abyś to właśnie ty zaprojektowała je. - Wynajęcie projektanta nie boli.- pomyślałam.
- Anno - zaczęłam niechętnie przejmując od niej teczkę z informacjami - obecnie muszę zająć się moją pracą, natomiast hobby muszę przełożyć na kiedy indziej, dlatego radziłabym ci zatrudnić prawdziwego projektanta niż mnie. - Skończyłam mówić włączając pocztę pełną wiadomości.
- Och, to nie ważne. Zrobisz jak będziesz miała czas, nie zależy mi zbytnio jeżeli chodzi o czas, także nie śpiesz się. - powiedziała posyłając w moją stronę uśmiech, który mimowolnie odwzajemniłam. Po prostu powiedz, że nie chcesz wydawać pieniędzy skoro masz pod nosem mnie. - A teraz przepraszam, ale mąż zaprosił mnie na lunch. - pożegnała się i tak jak ma w zwyczaju wyszła trzaskając drzwiami. Po kilku sekundach przeniosłam swój wzrok z drzwi na niebieską teczkę. Ciężkie westchnięcie wyszło z moich ust. Nie chcąc zawracać sobie głowy Panią Crown wrzuciłam teczkę do jednej z szuflad i wzięłam się za pracę.

***

     Z towarzyszącą mi frustracją przeczesałam włosy, które tym razem pozostawiłam rozpuszczone. Stanęłam na palcach z nadzieją, iż mimo tłumu dojrzę miodowe włosy Nathalie, mojej drugiej przyjaciółki. Niestety, mimo kolejnych minut nigdzie jej nie zauważyłam. Zdenerwowana zaczęłam przygryzać wargę w geście irytacji. W pewnym momencie poczułam wibracje na lewym pośladku. Z nadzieją przeczytania wiadomości od Natt odblokowałam telefon.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Od: Nathalie o.0 o.0
Do: Amanda

Treść: Przepraszam, ale nie mogę przyjść. Rodzice zrobili najazd :((((. Wynagrodzę Ci to skarbeńku w łóżku :*

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

     Prychnęłam pod nosem ponownie czytając koniec wiadomości. Mimo upływu kolejnych lat oraz zdobycia przez nas zawodów, dziewczyna w dalszym stopniu pozostała zboczona i dziecinna.
     Bez zbędnych słów odwróciłam się w stronę wejścia do kina. Przez zdenerwowanie, które płynęło w moich żyłach nie zauważyłam jak drzwi otwierają się, a wychodzi z nich postawny mężczyzna. Najwyraźniej mnie nie zauważył. Mimo, iż wiedziałam, że za dosłownie trzy minuty zaczyna się seans, postanowiłam przyjrzeć się sylwetce mężczyzny. Długie, szczupłe nogi, które z chęcią bym mu ukradła i zamieniła je z moimi, krótkimi i nie do końca szczupłymi. Jędrne pośladki idealnie wyeksponowane przez ciasne ciemnego koloru spodnie. Szerokie bary odziane w skórzaną kurtkę i na koniec wisienka na torcie. Gęste i czarne jak smoła włosy powiewające na delikatnym wietrze. Jeszcze w pakiecie piękne czekoladowe oczy i byłabym w raju. Jak to mówiłyśmy z dziewczynami na studiach: "Jest na co popatrzeć? To bierz się za niego i niech sukom wyjdą gały na jego widok przy twoim boku."


--------------------------------------------------------------------------------------------

Dodałam nową zakładkę "Poboczni bohaterowie", w której znajdziecie nowe postaci :)

wtorek, 16 lutego 2016

LA

Dziękuję za nominację Agata Skye   

      1. Jaki jest Twój wymarzony zawód?

     Jeżeli mam być szczera nie mam wymarzonego. Jak na razie jestem w wieku (15, aczkolwiek zaraz 16 lat), w którym stoję na rozdrożu dróg. Jednakże zastanawiam się nad prawnikiem oraz weterynarzem. Zdaję sobie sprawę z tego, że są to całkowicie inne zawody, ale cóż to właśnie ja.  


      2.     Morze czy góry? I dlaczego?

    Zależy to od pory roku. Jeżeli miałabym wybierać w lato oczywiście by to było morze. W wakacje (i nie tylko!) lubię sobie poleniuchować, a wiadomo: plaża, bryza oraz chłodna woda to coś w sam raz dla mnie. W momencie gdy zaczynamy rozmawiać o zimie mam przed oczami góry i narty. 


      3.     Którą stolicę świata najchętniej byś odwiedziła?

    Bardzo chciałabym odwiedzić, choć nie jest to stolica, tylko jedno z wielu miast USA, ale Nowy Jork jest miejscem, które chciałabym zwiedzić. Uwielbiam poznawać nowych ludzi oraz ich obyczaje, a jak wiemy New York jest "skupiskiem" ludzi z każdej strony świata. Poza tym zawsze fascynowały mnie żółte taksówki typowe dla Nowego Jorku.


      4.     Jaki jest Twój ulubiony serial telewizyjny? Jeśli ich nie oglądasz to jaki film?

      Nie jestem fanem oglądania telewizji, aczkolwiek lubię filmy akcji typu "Szybcy i wściekli"; "Uprowadzona".


       5.     Moda czy wygoda? Jakie ubrania preferujesz?

     Czy jedno wyklucza drugie? Nie. Lubię łączyć jedno z drugim. Uwielbiam rurki, niezależnie od koloru chociażby preferuję ciemne kolory. Marynarki, topy i różnego rodzaju swetry są nieodłączna częścią mojej garderoby.


      6.     Gdybyś miała możliwość odbycia podróży w czasie, który okres w dziejach byś wybrała? A może jakieś konkretne wydarzenie?

    Trudne pytanie. Nie mam określonego okresu oraz wydarzenia i jeżeli mam być szczera nie chciałabym wracać do przeszłości. Uważam, że ważna jest teraźniejszość. Uważam, że powinniśmy pamiętać o przeszłości i brać pod uwagę przyszłość, ale ważna jest teraźniejszość.


       7.     Jakie trzy rzeczy zabrałabyś ze sobą na bezludną wyspę?

        Biblioteczkę pełną romansów, laptop z dostępem do internetu oraz zapas czarnej herbaty.


        8.     Jaki gatunek literacki lubisz czytać najbardziej?

        Jak lubię filmy akcji tak uwielbiam czytać wszelakie romanse.


        9.     Słodycze czy owoce?

        Zdecydowanie słodycze.

 ...A dupa rośnie.


        10.  Gdyby istniała taka szansa, w którą fikcyjną postać z książek chciałabyś się wcielić?

     Chciałabym wcielić się w postać Ane Caroline. Wybrać się w daleką podróż i przeżyć    wakacyjną miłość, by móc się ponownie z nią spotkać w najmniej odpowiednim momencie.


           Nominuję:

http://love-me-like-you-ff.blogspot.com/

http://pod-jednym-dachem-5sos.blogspot.com/

https://nieprzypadekxzaczytanax.blogspot.com/


Pytania:

1. Co skłoniło cię do założenia bloga?

2. Skąd wzięłaś pomysł (inspirację) na bloga?

3. Jakie masz plany na przyszłość?

4. Jakbyś miała możliwość zmiany czegoś w swoim życiu, co to by było?

5. Ulubiony piosenka?

6. Masz jakieś postanowienia noworoczne?

7. Kogo uważasz za najbardziej aroganckiego showmana? 

8. Co sądzisz o ludziach, którzy wyznają zasadę "po trupach do celu"?

9. Jakie masz plany jeżeli chodzi o tworzenie nowych dzieł?


Rozdział już niedługo!

wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 1


"Zakwitłaś w sercu moim tak niespodziewanie,
Ty źródło życia, pragnienie, kochanie.
Włosy piękne brąz*, długie lśniące,
Oczy błyszczące, drogę do ciebie mi wskazujące,
Każdego dnia powtarzam sobie, jak bardzo zależy mi na Tobie,
Jesteś mego życia sterem,
Podróżować chcę z tobą spacerem,
Szukam drogi do twego serca,
Lecz przeszkadza mi praca i smutek, nadziei morderca.
Gdy myślę o tobie,
Jestem gotów zrobić krzywdę sobie."

Amanda P.OV.

- Witam, w czym mogę pomóc? - spytał mile wyglądający staruszek, który co chwilę musiał poprawiać spadające okulary. Nie mając wiele czasu odpowiedziałam:
- Chciałabym kupić dom rodzinny. Dowolne miejsce i styl, byle tylko szybko.- odparłam spoglądając na złoty zegarek umiejscowiony na moim lewym nadgarstku.- Przepraszam, ale bardzo mi się spieszy, ponieważ za dosłownie 30 minut mam pilne spotkanie. Moglibyśmy umówić się na inny termin? - spytałam jak najmilej potrafiłam. Wiem, iż to niegrzeczne z mojej strony kończyć spotkanie po zaledwie 10 minutach, ale nie sądziłam, że najsłynniejszy bankier w kraju poprosi mnie o pomoc. Nie mogłam nie skorzystać z okazji "wypromowania się". Dla polepszenia mojej sytuacji ukazałam rząd swoich białych zębów. Na szczęście udało się.
- Dobrze. - odparł spoglądając na niewielkich rozmiarów, jak mniemam, kalendarz. - Pasuje Pani w sobotę o 14.30?
- Oczywiście. - odpowiedziałam po chwili zastanowienia. - Dziękuję i jeszcze raz przepraszam za zamieszanie, ale to bardzo ważny klient. Mam nadzieję, że Pan rozumie.- powiedziałam po czym oboje wstaliśmy ze swoich miejsc w celu pożegnania się. Nie chcąc tracić więcej czasu od razu po zamknięciu za sobą drzwi zaczęłam biec w stronę otwierającej się windy. Ucieszona z faktu, iż dobiegłam na czas wcisnęłam guzik "-1", by po kilku chwilach móc kierować się w stronę mojego volkswagena. Po odblokowaniu drzwi zamkiem centralnym szybko wsiadłam do środka. Po odpaleniu samochodu ruszyłam z piskiem opon w stronę wyjazdu w między czasie mijając białego mercedesa CLA.

***

    Z niewielkim uśmiechem parkowałam tuż pod restauracją. Spoglądając na szyld tuż nad drzwiami wejściowymi "Nieziemskie obłoki" nie potrafiłam nie skrzywić się. Nie do końca rozumiem powód nazwania tego miejsca właśnie w taki sposób. Jeżeli myślimy o obłokach to automatycznie oczami wyobraźni widzimy białe chmury na błękitnym tle. Przypominając sobie powód mojej obecności ruszyłam przed siebie w między czasie poprawiając włosy spięte w wysoki kucyk.
    Po przekroczeniu progu od razu przy moim boku zmaterializował się średniej wysokości brunet ubrany w uniform lokalu.
- Zapraszam za mną. - odparł wskazując mi kierunek naszej podróży. Muszę przyznać jak nazwa restauracji nie zachęcała tak wystrój, aż błagał o wejście do środka i mile spędzenie czasu. Mój wzrok co chwilę spoglądał na inną rzecz, natomiast mózg nie mógł doczekać się wypróbowania tych wszystkich rzeczy. Opuszkami palców chciałam poczuć ten pozłacany materiał okalający klasyczne krzesła. Nos chciał poczuć, z pewnością, aromatyczny zapach dojrzałego wina, a usta eleganckich dań. Przez moje rozmarzenie prawie co nie wpadłam na kelnera prowadzącego mnie do klienta. Lekko zaróżowiona przez moje niedopatrzenie skierowałam wzrok na światowej klasy bankiera, Yasera Malika. Mężczyzna nie różnił się niczym ze zdjęć podrzędnych brukowców, które milionami są drukowane, by szary człowiek mógł dowiedzieć się nieco o życiu innych, bardziej znanych, ludzi. Mężczyzna od razu po zauważeniu mnie wstał ze swojego miejsca w celu powitania mnie. Muszę przyznać, że od zawsze marzyłam, aby poznać kogoś sławnego, dla kogo nie są najważniejsze pieniądze; co w tych czasach jest niestety trudne. I nie chodzi mi o przypadkowe i nic nie znaczące spotkanie, lecz o chwilę rozmowy podczas, której każdy z zainteresowanych będzie mógł wygłosić swoją opinię. Oczarowana nim nie zauważyłam kelnera odchodzącego od nas.
- Witam Panią. - powiedział po czym złożył pocałunek na zewnętrznej stronie mojej dłoni.
- Dzień dobry. - odparłam kiwając lekko głową. Skierowałam się w stronę krzesła. Pan Malik jak na gentlemana przystało odsunął mi krzesło bym po chwili mogła sprawdzić wygodność siedzeń. Tak jak się domyślałam były idealnie miękkie.
- Może najpierw coś zamówimy, a dopiero później przejdziemy do interesów? - spytał mile się uśmiechając. Z takimi ludźmi jak on mogłabym pracować: kulturalni, nie narzucający się, punktualni no i najważniejsze nie próbujący zdradzać ze mną swoich żon! Oczywiście ani razu nie miałam romansu z żadnym z moich klientów ani żonatym mężczyzną. W końcu po coś powiedział sakramentalne "TAK".  W odpowiedzi skinęłam lekko głową biorąc do dłoni menu leżące tuż przy mojej prawej dłoni. Nie chcąc wychodzić na obżartucha postawiłam tylko na jedną z moich ulubionych herbat, a mianowicie malinową z dodatkiem skórki pomarańczy oraz sałatkę grecką. Gdybym miała spotkać się ze znajomymi na pewno pokusiłabym się na zjedzenie tego smacznie wyglądającego łososia pod kołderką oraz sernika z brzoskwiniami, który zawsze przypomina mi lata dziecięcej beztroski.
- Mogę przyjąć zamówienie? - spytał około dwudziestopięcioletni brunet czekający na zapisanie naszych zamówień na niewielkich rozmiarów notatnikiem.
- Panie pierwsze. - odparł Pan Malik wskazując w stronę pracownika restauracji.
- Dziękuje. - powiedziałam w stronę mojego towarzysza, po czym w pełni zwróciłam się w stronę kelnera- Poproszę herbatę malinową z dodatkiem skórki pomarańczy oraz sałatkę grecką. - odparłam co zostało dokładnie, a przynajmniej taką mam nadzieję, zapisane w notatniku.
- A Pan? - spytał zwracając się w kierunku mojego przyszłego klienta.
- Ja troszkę więcej, ponieważ jeszcze nic nie jadłem, dlatego poproszę espresso, pierś z kaczki w sosie malinowym wraz z pieczonymi ziemniaczkami, a na deser może być orzechowiec. - Uśmiechnął się po czym spojrzał w moim kierunku. - Na pewno nie zamówi Pani nic  więcej? Są tutaj bardzo dobre desery, a w szczególności ciasta. - odparł posyłając w moim kierunku kolejny uśmiech. Po krótkiej chwili zastanowienia powiedziałam:
- To może niech będzie ten sernik z brzoskwiniami.
- To wszystko? -zapytał brunet chcący jak wyraźniej już odejść.
- Tak może Pan już odejść. - odparł starszy mężczyzna. - Więc może zaczniemy już teraz?
- Oczywiście. - odparłam wyjmując z torebki mój notatnik. - Proszę mi powiedzieć na jaką okazje będzie organizowane przyjęcie oraz potencjalne miejsce?
- Za dwa miesiące moja linia banków będzie obchodziła 25 rocznice powstania, dlatego chciałbym przygotować bal na tę okoliczność głownie dla większych klientów oraz innych ważnych osobistości. - Przerwał bym mogła spokojnie napisać informacje. - Co do miejsca nie mam szczególnych zastrzeżeń aczkolwiek nie chciałbym by było to bardzo daleko Nowego Yorku. Och widzę, że w naszą stronę podążają już dania, dlatego może porozmawiamy tuż po posiłku? - spytał posyłając w moją stronę przepraszający uśmiech.
- Dobrze nie ma problemu.-W momencie gdy skończyłam mówić przed moimi oczami ukazało się wcześniej zakazane danie wraz z herbatą. - Dziękuję. - Powiedziałam do kelnera jednak urzeczona wyglądem nawet nie spojrzałam w jego stronę.- Niezwykłe jak z prostej sałatki można zrobić danie tak pięknie wyglądające.-powiedziałam pod nosem z nadzieją, iż mój towarzysz tego nie usłyszał.
- Prawda? To właśnie dlatego tutaj Panią zaprosiłem. - rozpoczął w między czasie rozkładając na kolanach serwetkę co po chwili i ja uczyniłam. - To właśnie dlatego tutaj poprosiłem o spotkanie. Mimo, iż nazwa nie jest zachęcająca tak danie i wystrój są obłędne.-skończył posyłając w moją stronę kolejny już tego dnia uśmiech.-Smacznego.
- Dziękuję i nawzajem. - powiedziałam chwytając widelec wraz z nożem w dłonie. Trochę było mi szkoda niszczyć sałatkę, ale mój brzuch powoli dawał o sobie znać. Pierwszy raz spotkałam się z podaniem sałatki w kieliszku, który ja użyłabym do wina czy też wody. Zatapiając widelec w przystawce oblizałam wargę, by po chwili móc poczuć znany mi tak smak słonego sera oraz pomidorków koktajlowych. Nawet nie zauważyłam, a już kieliszek był pusty. Wytarłam usta serwetką i popiłam ciepłą herbatą. Zauważyłam, że Pan Malik również powoli kończy swoje danie, dlatego postanowiłam wykorzystać tę chwilę i jeszcze raz obejrzeć lokal. Granatowe oraz białe zasłony pokrywały niemalże całe ściany, jednakże dało się dostrzec bale drewna podtrzymujące budynek. Podłoga została wyłożona drewnem, tak, że miałeś ochotę wstać, by po chwili móc schylić się, przystawić nos i zaciągnąć się tym niezwykłym zapachem. Uroku całemu miejscu z pewnością dodawał sufit przypominający granatowe niebo pełne gwiazd.
- Długo już Pani siedzi w tej branży? - lekko zdezorientowana przeniosłam wzrok na bankiera. Przez niezwykły widok tego miejsca nie zauważyłam nawet jak Pan Malik skończył jeść, a pracownik zabrał nasze talerze przynosząc desery.
- Prawdę mówiąc od dawna mnie to interesowało, aczkolwiek ruszyłam w tym kierunku dopiero rok po studiach, ponieważ zrozumiałam, iż prawo nie jest czymś co kocham i chcę rozwijać do końca życia. - powiedziałam zatapiając usta w letniej już herbacie. Widziałam jak usta Pana Malika roztwierają się, jednakże żadne dźwięki nie doszły moich uszu, ponieważ w tym momencie rozdzwonił się jego telefon.
- Przepraszam na chwilę. - powiedział wstając ze swojego miejsca. W geście zrozumienia pokiwałam głową ponownie zatapiając usta w letnim naparze. Po kilku minutach samotnego siedzenia do stolika wrócił Pan Yaser z nieodgadnioną miną. - Bardzo Panią przepraszam, ale nasze spotkanie musi dobiec końca. Mam nadzieję, iż to nie problem i możemy spotkać się ponownie za jakiś czas, a w między czasie moja sekretarka prześle Pani informacje co do przyjęcia.
- Oczywiście, żaden problem. Mam nadzieję, że nic złego się nie stało. - odpowiedziałam wstając ze swojego miejsca.
- Jeszcze raz przepraszam za dzisiaj i dziękuję za przeznaczony na mnie czas. - odparł całując zewnętrzna stronę mojej dłoni. Pan Malik po zapłaceniu rachunku oraz założeniu przez nas nakryć wierzchnich odprowadził mnie do mojego samochodu. W lusterku wstecznym zauważyłam jak mężczyzna ponownie odbiera telefon.


*W oryginale wiersza był blond, lecz na potrzeby opowiadania zmieniłam na brąz.